Niewykryta borelioza zabrała Łukiemu wiele lat dzieciństwa

Oto kolejna historia naszego Pacjenta z boreliozą i innymi odkleszczowymi infekcjami. Historia warta udostępnienia, bo pokazuje, jak ważna jest kompleksowa diagnoza! Pacjentem jest Łukasz, dziś już prawie dorosły młodzieniec.

Czytaj więcej
arrowarrowarrow

01 Początki

Łukasz rozwijał się jak każde zdrowe dziecko. Czasami chorował, ale szybko zdrowiał. Przez całe życie kichał i prychał, ale - jak mówią jego rodzice - kto by się przejmował katarem u malca.

Około 10 roku życia Łukasz zaczął uskarżać się na ból pęcherza, potem niestrawność, miał objawy niedoczynności tarczycy oraz astmy. Pojawiła się dysleksja, problemy z pamięcią i rozkojarzenie. Spał po 16 godzin albo nie sypiał w ogóle. Nie wszystkie objawy występowały jednocześnie. Bywało, że symptomy same ustępowały, a lekarze rozkładali ręce i powtarzali, że to problemy wzrostowe.

02 Objawy

Rodzice przerazili się dopiero wtedy, gdy pewnego poranka nie mogli dobudzić Łukasza. 13-latek zachowywał się jak ich niedawno zmarła 90-letnia babcia - bredził, lał się przez ręce, nie było z nim kontaktu. Wezwali karetkę i Łukasz trafił do szpitala. Wykluczono u niego chorobę endokrynologiczną, zakaźną, zatrucie, boreliozę, narkotyki, guz mózgu, SM. Badania, które zrobiono, wykazywały, że chłopiec jest zdrowy, a problemy może mieć co najwyżej psychiczne.

Rodzice Łukasza przypadkowo trafili do lekarza zajmującego się medycyną alternatywną. Ten, bez badań laboratoryjnych, postawił diagnozę – borelioza.

03 Diagnostyka

W kolejnych miesiącach pojawiały się nowe objawy, w tym te z poprzednich lat: problemy z pęcherzem, mdłości, dzwonienie w uszach, katar, rozkojarzenie. Chłopiec skarżył się na nadwrażliwość na światło i dźwięk, zawroty głowy i problemy ze snem. Pisał wolno, czytał z trudem, miał kłopoty z wypowiadaniem się. Ponieważ lekarz rodzinny wzruszał ramionami i nie kierował dziecka na dalsze badania, rodzice Łukasza stale chodzili z nim do lekarza "alternatywnego". Lekarz stawiał kolejne diagnozy: zatrucie plastikiem, rtęcią, gronkowiec, alergie - wszystko to bez specjalistycznych badań.

W swoje 15 urodziny chłopiec zaczął się skarżyć na rosnący ból. Znów trafił do szpitala, znów bez rozwiązań. Rodzice, pamiętając o diagnozie "borelioza", zrobili w pobliskim laboratorium test Western-Blot w klasie IgM i IgG. Oba wyniki wyszły negatywnie. Byli zrozpaczeni, bo wrócili do punktu wyjścia. Wzięli się na odwagę i poszukali kolejnego lekarza, by opowiedzieć mu całą historię. Lekarz przeprowadził długi, pogłębiony wywiad, zapoznał się z dokumentacją i na tej podstawie zlecił badania w specjalistycznym laboratorium. Ku zdziwieniu rodziców Łukasza, postawił diagnozę nie tylko boreliozy: objawy skojarzył z kilkoma innymi chorobami odkleszczowymi. Testy wykazały, że miał rację.

04 Po diagnozie

Największym problemem Łukasza okazała się być bartonella i babesia. Łuki jest leczony od 2 lat i objawy powoli ustępują. Rodzice z goryczą opowiadają, że niewiedza lekarzy na temat podstawowych chorób odkleszczowych o mało nie zabiła ich syna. Sam Łukasz mówi, że chorych powinni leczyć lekarze a nie cudotwórcy, a badania powinno się robić w laboratoriach, a nie u czarodziejów. Zastanawia się już nad wyborem przyszłego zawodu: może chciałby pracować w laboratorium? Wydaje mu się to ciekawe...

Pacjent regularnie bada się w Centrum Medycznym Wielkoszyński, co pozwala monitorować stan jego zdrowia. Czuje się coraz lepiej.